niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział I

I. 


- Jedziecie do Czech na wyścig MotoGP. - powiedział nasz szef. 
Przez chwilę siedziałam w osłupieniu, nie będąc w stanie się odezwać. Nigdy jeszcze nie otrzymałyśmy tak poważnego zlecenia. Jak dotąd nie wyjeżdżałyśmy w ramach pracy za granice. Moje rozmyślania przerwał dosyć dziwny dźwięk jaki wydała Gabi. Zabrzmiało to troche tak jakby się krztusiła.
- I co wy na to? - pan Bogusiak spojrzał na nas wyczekująco 
- Jesteśmy bardzo zaskoczone, ale oczywiście podejmiemy się zadania. - rzuciła szybko moja przyjaciółka. 
- To świetnie - odparł z uśmiechem szef - Wyjeżdżacie za tydzień.
Ustaliłyśmy jeszcze z panem Krzysztofem najważniejsze kwestie związane z wyjazdem i wyszłyśmy z gabinetu. 
- Aaaaa!  Taaak! - wydarła się Gabi, a co najmniej kilka osób spojrzało na nas jak na wariatki.
- Hmm, a może by tak troche ciszej? - roześmiałam się - Chociaż to fakt, dostałyśmy ogromną szansę.
- Noo właśnie - zgodziła się przyjaciółka - i dlatego musimy spiąć tyłki i pokazać na co nas stać - dorzuciła Gabi gdy zbliżałyśmy się do swoich stanowisk.
Wróciłam do pracy ale nie mogłam się skupić, bylam strasznie podniecona.
                                    *
Dni mijały bardzo szybko, nim się obejrzałam do podróży został dzień. W międzyczasie ustaliłyśmy, że zamiast lecieć samolotem pojedziemy samochodem. Zawsze unikam latania, nie wiem dlaczego ale bardzo nie lubię samolotów. To pewnie skutek tych wszystkich filmów katastroficznych, które obejrzałam.
Te kilka dni poświęciłam też na doskonalenie moich wiadomości o MotoGP, bo jak dotąd aż tak bardzo się tym nie interesowałam. Co by nie powiedzieć wyszperałam sporo przydatnych informacji. Dowiedziałam się też że zawodnicy nie są wysocy, z czego się bardzo cieszę, bo niestety jestem strasznie niska, a nie lubię gdy ktoś wyraźnie nade mną góruje.
Poczytałam też sobie troche o samych zawodnikach i przeglądałam wywiady których udzielali. Mam nadzieję, że uda nam się z kilkoma porozmawiać.
Aktualnie od dziesięciu minut siedzę z walizką na środku pokoju i usiłuje zdecydować co ze sobą zabrać. Mamy sierpień i na razie jest bardzo gorąco, ale kto wie czy nie będzie padać. W końcu jedziemy tam na sześć dni, więc pogoda może się zmienić. Spakowałam więc sporo ubrań letnich, ale też coś cieplejszego. Następnie wzięłam się za przetrząsanie calego mieszkania w poszukiwaniu jakichkolwiek przydatnych rzeczy, które mogłabym ze sobą zabrać. Do wieczora się z tym uwinęłam i pomogłam jeszcze Gabi. Postanowiłyśmy że wyjedziemy o czwartej nad ranem, żeby nie podróżować w najwiekszym upale.
                                         *
Ze snu wyrwał mnie mój budzik. Zaspana spojrzałam na zegarek: 3.05 - przydałoby się wstać. Zwlokłam się z łóżka, zapaliłam światło i poszłam do Gabi. Oczywiście spała w najlepsze.
- Wstaawaj śpiochu! - wdarłam się wskakując na łóżko
- Co? Gdzie? Jak? - wymamrotała nawet nie otwierając oczu
- Jeśli nie chcesz ugotować się podczas jazdy to lepiej rusz tyłek - zaśmiałam się
- Już wstaje - mruknęła i zaczęła się podnosić. Ja tymczasem poszłam do swojego pokoju i zaczęłam się szykować. Jako że rano jest chłodno, zdecydowałam, że założę leginsy i koszulkę z krótkim rękawem. Zrezygnowałam z makijażu i tak przygotowana poszłam zrobić coś do jedzenia.
- Kawy, błagam - jęknęła Gabi wchodząc do kuchni.
- Trzymaj - podałam jej kubek z napojem, sama trzymając lemoniadę. Nigdy nie przepadałam za kawą i pije ją bardzo rzadko.
- Zbliża się czwarta, przydałoby się już wyjechać - powiedziała przyjaciółka
- Ok, kto prowadzi? - spytałam,
- Ja mogę - odparła Gabi - ale będziemy się zmieniać
- Ookej - uśmiechnęłam się.
                                             *
Podróż minęła nam całkiem sprawnie. Około godziny jedenastej trzydzieści dojechałyśmy na miejsce.
- Umieram. - jęknęła Gabi - Mam nadzieję, że mają tu wygodne łóżka, bo zamierzam je odrazu przetestować.
- To ja zamawiam prysznic. - odparłam - Ale wiesz że najpierw będziemy musiały wtaszczyć nasze bagaże?
- Może znajdziemy jakiegoś dobrego człowieka, który nam pomoże. - powiedziała Gabi parkując pod bardzo ładnym hotelem.
- Mam nadzieję.
Wysiadłyśmy z samochodu, wyjełyśmy nasze walizki i udałyśmy się do hotelu.  Podeszłyśmy do recepcji.
- Witam, w czym mogę pomóc? - spytał nas całkiem przystojny blondyn
- Mamy tutaj rezerwacje na nazwiska Janik i Gonzáles - odpowiedziała Gabi
- Już sprawdzam. A tak oczywiście mają panie pokój numer 49 na drugim piętrze. - powiedział podając nam klucz - Życzę miłego pobytu - dodał
- Dziękujemy - odparłam z uśmiechem, po czym udałyśmy się w strone wind
- A bagaże to już same musimy nosić - oburzyła się Gabi
- Oj tam, przynajmniej na siłownię nie będziemy musiały chodzić - roześmiałam się wchodząc do windy. Dojechałyśmy na nasze piętro i ruszyłyśmy do drzwi z numerem 49. Wyjęłam klucz i je otworzyłam. Naszym oczom ukazał się bardzo ładny pokój. Stały tam dwa łóżka i bylo kilka szafek. Ściany były pomalowane na niebiesko, a na podłodze leżał biały puszysty dywan.
- Zamawiam łóżko pod oknem!  - wydarłam się i rzuciłam się w jego stronę,
- No niech ci będzie - zgodziła się Gabi siadając na drugim, stojącym przy ścianie. Zgodnie z zapowiedzią rozłożyła się na nim z wyraźnym zamiarem pójścia spać.
- Nigdy więcej nie zmuszaj mnie do tak wczesnego wstawania - wymamrotała jeszcze, po czym zamknęła oczy. Ja tymczasem wyjęłam z walizki jakieś ciuchy i ruszyłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Podobnie jak pokój była bardzo ładnie urządzona.
Rozebrałam się i weszłam pod strumień chłodnej wody. O taak, tego mi było trzeba. Po dobrych dwudziestu minutach wyszłam spod prysznica, wytarłam się i ubrałam. Jako że było bardzo gorąco, założyłam szorty i koszulkę bez rękawów. Związałam moje ciemne włosy w kucyk i wróciłam do pokoju. Gabi spała w najlepsze, więc postanowiłam, że nie będę jej budzić, a sama pójdę się przejść. Zabrałam torebkę i po cichu wyszłam na korytarz. Zamknęłam drzwi i ruszyłam w strone windy. Kątem oka dostrzegłam, że ktoś wychodzi z pokoju obok, chyba jakiś facet, ale nie przyjrzałam się dokładnie. Ten ktoś jednak szedł za mną. Chciałam się odwrócić i zobaczyć kto to, ale oczywiście się potknęłam i pewnie poznałabym z bliska podłogę, gdyby nie dwie silne ręce, które chwyciły mnie w talii i postawiły spowrotem na nogi. Zaczerwieniona odgarnęłam z twarzy grzywkę i spojrzałam na swojego wybawce. W tym momencie zapomniałam nawet jak się nazywam. Oto stał przedemną najprzystojniejszy mężczyzna jakiego kiedykolwiek widziałam. W dodatku wydawało mi się, że skąś go znam, jednak nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Nie był wysoki, tylko trochę wyższy niż ja. Miał ciemne, krótkie włosy i brązowe oczy. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego sylwetkę, a wiedziałam że musi być nieźle wysportowany. Nagle z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że nawet mu jeszcze nie podziękowałam. Już otwierałam usta żeby to naprawić, ale on uniósł jedną brew i powiedział z wyzywającym uśmieszkiem:
- Zrobiłaś to specjalnie...
                                     *
No i jest jedynka. ;) Już na wstępie uprzedzam, że w tym opowiadaniu Mareczek będzie baaardzo niegrzecznym chłopcem. Xd Jednym słowem będzie się działo. :D 
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Kolejny postaram się dodać jeszcze w tym tygodniu. Jeśli macie jakieś uwagi to proszę pisać. :) 
Komentujesz = Motywujesz 


2 komentarze:

  1. Przeczytane,ale dłuższy kom w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  2. 20 year-old Developer II Stacee Hucks, hailing from Guelph enjoys watching movies like Demons 2 (Dèmoni 2... l'incubo ritorna) and Surfing. Took a trip to Historic Centre of Sighisoara and drives a Prelude. odwiedz strone tutaj

    OdpowiedzUsuń