wtorek, 29 marca 2016

Rozdział lll

III.


- A kogo my tu mamy? - usłyszałam za plecami znajomy już, drwiący głos. Panie i panowie Marc Marquez atakuje...
Powoli się odwróciłam i... przed oczami ujrzałam męską klatę. Nagą klatę. Idealną. Omal nie zaczęłam się ślinić. Te mięśnie... po prostu... brakło mi słów. Mogłam tylko tam stać i się gapić. Ale na szczęście przypomniałam sobie do kogo to 'cudo' należy i mi przeszło. Prawie. No dobra jednak nie. Kusiło mnie, żeby wyciągnąć rękę i sprawdzić czy te mięśnie rzeczywiście są tak twarde w dotyku na jakie wyglądają... Zerknęłam szybko na twarz ich właściciela i zobaczyłam, że przygląda mi się z tym swoim uśmieszkiem. Ups. Mam nadzieję, że nie skapnął się, że się wgapiałam. I że jego klata mi się podoba. I to bardzo.
Oderwałam spojrzenie od wpół nagiego Marca i przeniosłam je na Gabi... Stała tam z rozdziawioną buzią i wpatrywała się w Marqueza z zachwytem.
Przewróciłam oczami i mimowolnie prychnęłam, czym niestety zwróciłam na siebie uwagę.
- Kootek, nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę! - wyszczerzył się Marc.
- Szkoda, że nie mogę tego samego powiedzieć o sobie. - mruknęłam.
Gabi chrząknęła znacząco, przypominając o swojej obecności.
- Och, właśnie. Marc, to jest moja przyjaciółka Gabrysia. Gabi, to jest Marc. - powiedziałam.
- Bardzo mi miło. - Marquez uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Mi również. - odparła Gab i się zaczerwieniła. Nie. To niemożliwe. Ona się nigdy nie czerwieni. No prawie. Praktycznie nic nie potrafi wprowadzić jej w zakłopotanie. Ostatnim razem, z tego co pamiętam, zaczerwieniła się wtedy, gdy zachwycała się na głos nad facetem, który ówcześnie się jej podobał, a okazało się, że stał za nami i wszystko słyszał. A to było kilka miesięcy temu. Także ten...
Spojrzałam na nią z uniesionymi brwiami, ale, co tu dużo mówić, nie zwróciła na mnie uwagi. Dobra. Zapamiętam to sobie.
- A tak wogóle, jak dostałyście się dzisiaj na tor? - spytał nagle Marc
- Mamy swoje spo...
- Jesteśmy dziennikarkami. - radośnie przerwała mi przyjaciółka.
- Że co? Niemożliwe!  - rzucił poważnie Marc. Zmrużyłam oczy.
- A to niby dlaczego?
- Bo romawiamy już od kilku chwil, a wy jeszcze nie poprosiłyście mnie o wywiad. - uśmiechnął się zarozumiale.
- Jeśli myślisz, że...
- A skąd wiesz, że właśnie nie chciałyśmy tego zrobić? - przerwała mi Gabi. Znowu.  Jeszcze raz to zrobi, a nie ręczę za siebie...
- Z tego co widzę, twoja koleżanka zbytnio się do tego nie pali. - powiedział do niej Marc, spoglądając na mnie znacząco. Gabi rzuciła mi karcące spojrzenie.
- Och, jestem pewna, że bardzo tego chce, tylko nie wie jak to okazać, prawda Kat? - zaćwierkała.
Przewróciłam oczami, co oczywiście nie uszło uwadze pana wszechwidzącego.
- No, chyba rzeczywiście nie potrafi tego okazać. - skomentował ze złośliwym uśmieszkiem.
A tymczasem moja przyjaciółka zaczęła wznosić do mnie nieme modły. Tak, wiem, że wywiad z mistrzem świata już w pierwszym reportażu, sprawiłby, że miały byśmy szansę regularnie dostawać poważniejsze zlecenia. No więc wyobraziłam sobie zadowolenie naszego szefa i z całym entuzjazmem na jaki było mnie stać powiedziałam:
- Bardzo bym chciała, żebyś udzielił nam wywiadu. - wyszło nawet lepiej niż się spodziewałam.
- Noo, nie trzeba było tak od razu? - powiedział Márquez, po czym zrobił krótką przerwę i udał, że się zastanawia. - Po głębokim namyśle stwierdzam, że istnieje taka możliwość, iż udzielę wam wywiadu. Ale....
- Ale? - przerwałam  - dlaczego zawsze musi być jakieś 'ale'?
- Boże, kobieto, daj dokończyć. - przewrócił oczami - Chciałem powiedzieć, że będziecie mogły przeprowadzić ze mną wywiad, a l e jeszcze nie wiem kiedy. - wyszczerzył się. No serio? Posłałam mu puste spojrzenie.
- Z pewnością się jeszcze spotkamy, ale na wszelki wypadek niech któraś zostawi mi numer telefonu. - znacząco poruszył brwiami.
Gabi spojrzała na mnie wyczekująco.
- Kat, podaj swój, bo wiesz jak ciężko jest się do mnie dodzwonić. - powiedziała.
No chyba nie. Spojrzałam podejrzliwie na Marca, co nie uszło jego uwadze.
- Spokojnie nie mam zamiaru cię prześladować. Nie jesteś w moim typie. - wypalił.
Aż sapnęłam. Dobra, tego się nie spodziewałam. Nie powiem, troche zabolało. Ale przecież on i tak mi się nie podoba.
- Z wzajemnością. - odparowałam. W odpowiedzi tylko uniósł jedną brew.
Koniec końców, podałam mu ten numer, ale tylko ze względu wywiad. Następnie pożegnałyśmy się i pojechałyśmy do hotelu.
Reszta dnia minęła nam całkiem spokojnie. Przejrzałyśmy zdjęcia, które zrobiłam i wybrałyśmy najładniejsze. Potem poszłyśmy jeszcze na miasto. Widziałyśmy kilku zawodników, ale z żadnym nie rozmawiałyśmy. Gdy wróciłyśmy, było całkiem późno, więc wykąpałam się i poszłam spać.

                            *

Następnego dnia przyszedł czas na pierwsze treningi. Rano udałyśmy się na tor, gdzie zawodnicy przygotowywali się do wyjazdu. W pierwszej kolejności swoje maszyny testowali zawodnicy Moto3. Najszybszy był Jorge Navarro. Później na tor wyjechała klasa Moto2, gdzie najlepszy czas wykręcił Joann Zarco. No i na końcu przyszła kolej na zawodników MotoGP. Tu najszybszy był Jorge Lorenzo. A co do Marqueza - był piąty. Nie żeby mnie to coś obchodziło...
W przerwie między dwoma treningami, chodziłyśmy po alei serwisowej i rozmawiałyśmy z zawodnikami i ich zespołami. Przykładowo udało nam się dorwać Daniego Pedrose, Tito Rabata, czy Dannego Kenta. Zadałyśmy też kilka pytań szefowi mechaników Jorge Lorenzo. Zrobiłam też sporo zdjęć.
W pewnej momencie usłyszałam, że ktoś nas woła. Okazało się, że to Maverick, którego poznałyśmy wczoraj. Nie powiem byłyśmy zaskoczone. Gadałyśmy z nim przez chwile, zanim rozpoczął się drugi trening. Tym razem w MotoGP najlepszy był Stefan Bradl, co było ogromnym zaskoczeniem. Udało się nam później z nim porozmawiać.
Tak więc podsumowując, wykonałyśmy kawał dobrej roboty i mamy sporo materiału do ogarnięcia. Po powrocie do hotelu od razu zabrałyśmy się do roboty.
Napisałyśmy kilka artykułów i wysłałyśmy do naszego szefa. Miejmy nadzieję, że mu się spodobają. I to był koniec naszej pracy na dzisiaj.
- Uff, w końcu. - sapnęła Gabi, przeciągając się.
W odpowiedzi tylko ziewnęłam głośno, na co przyjaciółka się roześmiała.
- Ej, ale przyznaj, że z tych motocyklistów są niezłe ciacha. - znacząco poruszyła brwiami. Przewróciłam oczami.
- Ty już tylko o jednym. - zaśmiałam się - Jak zobaczyłaś Marqueza bez koszulki, to wyglądałaś jakbyś za chwilę miała się na niego rzucić.
- I kto to mówi? Sama prawie zaczęłaś się ślinić. - uśmiechnęła się złośliwie.
- No co? Nie moja wina, że ma taką ładną klate. - broniłam się - Ale zresztą co z tego, skoro mózgu mu postkąpiono.
Przyjaciółka się roześmiała.
- Ale wiesz... on ma twój numer. - przypomniała
- Tylko w celach zawodowych. - zaznaczyłam - W dodatku przez ciebie. - zmrużyłam oczy.
- Hyhy, ale przecież wiesz jak ciężko jest się do mnie dodzwonić. - powiedziała. No cóż, to akurat ma rację. Dodzwonienie się do Gabi graniczy z cudem. Zawsze wetknie telefon gdzieś gdzie nie ma zasięgu, albo zapomni włączyć dźwięk. Dlatego zawsze szef dzwoni do mnie. Podobnie zresztą jak i reszta naszych znajomych.
- Dobra, to co teraz robimy? - spytała przyjaciółka.
Rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy.
- Ja idę spać. - mruknęłam.
- No nie. Przecież jest dopiero dziewiąta. - jęknęła. Otworzyłam jedno oko i spojrzałam na Gabi.
- Bitwa na poduszki! - wydarłam się i zerwałam się z łóżka. Na szczęście nasza obsługa hotelowa dba o wygodę, więc poduszek miałyśmy pod dostatkiem i przez dobre pół godziny się nimi okładałyśmy. Śmiałyśmy się jak głupie.
W pewnej chwili mój telefon zawibrował, co oznaczało, że dostałam smsa. Gabi wyczerpana rzuciła się na łóżko, a ja zerknęłam na numer. Nieznany. Zaciekawiona odczytałam wiadomośc.

"Hej, tu Marc. Miałem napisać w sprawie wywiadu. ^^"

ooooo...

"Z tego co pamiętam miałeś zadzwonić."

"Och, no wiesz, ja rozumiem, że chcesz usłyszeć mój głos, ale niestety będziesz musiała poczekać."

No serio?

"Pff, ktoś tu ma za wysokie ego."

"Zostaw moje ego w spokoju i po prostu przyznaj, że za mną tęsknisz."

"Taaa, chciałbyś. A tak wogóle to mieliśmy rozmawiać o wywiadzie."

"Nie zmieniaj tematu!"

"-.-"

"No już dobra. Tak więc pomyślałem sobie, że mogłybyście przeprowadzić ze mną ten wywiad po wyścigu, wtedy było by dużo materiałów do rozmowy."

"Hah, czyli że twoja kariera jest tak nudna, że bez najnowszego wyścigu nie będzie o czym rozmawiać? Xd"

"Jak miło ;__; Ja tylko chciałem pomóc. ;p"

"Dobra dobra, niech będzie. Czyli wywiad w niedzielę po wyscigu?"

"Tak. Jeszcze napisze kiedy dokładnie."

"Ok."

"Dobranoc. Niech ci się przyśni coś pięknego... patrz --> ja"

Yy, co ja mówiłam o tym ego?

"Nie dzięki. Dobranoc."

Noo, więc tak mniej więcej  wyglądała nasza rozmowa.
- Gaabi małpiszonie! W niedzielę po wyścigu mamy wywiad z Marquezem! - szturchnęłam lekko już przysypiającą przyjaciółkę.
- Co? Jak? Skąd wiesz? - wymamrotała
- Napisał do mnie. - odparłam. Momentalnie oprzytomniała.
- Że coo?! Pisałaś z Marquezem i mi nie powiedziałaś?! - wydarła się
- Ale... - nie dokończyłam, bo zarobiłam poduszką w twarz.
- Idź sobie. - Gabi udała obrażoną, ale po chwili nie wytrzymała - Co napisał??
Pokazałam jej całą rozmowę.
- Uu, ktoś tu cię podrywa. - zaśmiała się. Tym razem to ona oberwała.
- Taa, na pewno. Przecież powiedział,  że nie jestem w jego typie.  - przypomniałam, na co przyjaciółka tylko przewróciła oczami.
- Dobra koniec, idziemy spać. - zarządziłam. Umyłam się i położyłam do łóżka.

                             *

Nastepnego dnia wstałam dość wcześnie. Ubrałam się, uczesałam i zrobiłam śniadanie dla siebie i swojej współlokatorki. Po jedzeniu znowu udałyśmy się na tor.
Dzień mijał nam bez większych przygód. Podczas treningów przechadzałyśmy się po alei serwisowej, a po kwalifikacjach udało nam się  nawet dostać do parku zamkniętego. Narobiłam sporo zdjęć i rozmawiałyśmy jeszcze z kilkoma zawodnikami.
Tak więc było całkiem spokojnie. Do czasu. Moje zdezelowane szczęście znowu dało o sobie znać. W tłumie zgubiłam gdzieś Gabi i gdy przechodziłam miedzy innymi dziennikarzami szukając jej, w pewnej chwili potknęłam się o leżące pod nogami kable. I co się stało? Oczywiście przywaliłam w kogoś stojącego przede mną. Okazało się, że to nie kto inny jak Marc. Nie no błagam... czemu on? I czemu nawet w zwykłym podkoszulku i szortach musi wyglądać tak seksownie?? Odwrócił się gwałtownie.
- Heej, patrz jak ła... - przerwał gdy mnie zobaczył, a na jego usta wkradł się stały już, kpiący uśmieszek - Ooo, a kogo my tu mamy? Kootek, znowu się spotykamy?
- Jak widać. - mruknęłam.
Pochylił się  i powiedział cicho:
- Ale wiesz, jak chciałaś się przytulić to mogłaś poprosić, a nie tak odrazu się rzucasz. - znacząco poruszył brwiami.
O. Mój. Boże.
- Koleś ty jesteś jakiś niewyżyty. Wpadłam na ciebie bo się potknęłam. Kapujesz? Czy mam przeliterować?
- Dobra dobra, już się tak nie bulwersuj. - rzucił rozbawiony. Spojrzałam na niego z byka.
- Bawi cię to?
- Nieee. Po prostu...
- Kaaat! - rozmowe przerwało nam nagłe pojawienie się Gabi. Dzięki Bogu, bo chyba dłużej bym nie wytrzymała. - Gdzie ty się podziewałaś? Och, chyba wam nie przeszkodziłam? - spytała patrząc znacząco na Marqueza.
- Nie, skąd. I tak już skończyliśmy rozmawiać, prawda Marc? spytałam przesłodzonym tonem.
- Co? Aa tak tak. - zgodził się - To do zobaczenia, Kotek. Tylko pamiętaj następnym razem po prostu poproś. - wyszczerzył się, po czym sobie poszedł.
Gabi rzuciła mi zdezorientowane spojrzenie.
- Czy ja o czymś nie wiem? - spytała powoli.
Pokrótce opowiedziałam jej całą historię, na co zareagowała głośnym śmiechem.
- Oo, a właśnie, zgadnij kogo spotkałam. - pospiesznie zmieniła temat widząc moją minę.
- Zamieniam się w słuch. - mruknęłam.
- Viñalesa! - wykrzyknęła podekscytowana - Rozmawialiśmy troche...
- Och, to dlatego zaginęłaś. - przerwałam jej rozbawiona.
- Bardzo śmieszne. - odparła - A tak zmieniając temat. Obejrzała bym wieczorem jakiś film.
- Hmm, to nie taki zły pomysł. - powiedziałam - Tylko zatrzymajmy się w sklepie po coś do jedzenia.
Tak więc pojechałyśmy do hotelu po drodze kupując mnóstwo żarcia. Na ile szybko się dało, ogarnęłyśmy materiały i przesłałyśmy do redakcji, a później zasiadłyśmy przed laptopem i do późnej nocy oglądałyśmy filmy opychając się wszelkiego rodzaju słodyczami. W końcu wyczerpana zasnęłam z myślą o jutrzejszym wyścigu...

                               *

Na wstępie bardzo, bardzo przepraszam za to ogromne opóźnienie. Ale po prostu było tyle nauki, że nie miałam kiedy pisać. Na szczęście od czego jest przerwa świąteczna... ;)
Kolejny rozdział postaram się dodać szybciej, ale niczego nie obiecuje.
W każdym razie mam nadzieję, że się podobało i zapraszam do komentowania. :D