niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział ll

II.


- Zrobiłaś to specjalnie. 
Zamurowało mnie. Przez chwile myślałam że się przesłyszałam.
- Coo? - zdołałam wreszcie wykrztusić
- Nie udawaj, potknęłaś się tylko po to żebym musiał cię złapać - kontynuował z kpiącym uśmieszkiem - Już miałem doczynienia z jakimi jak ty.
W tym momencie zrozumiałam o co mu chodzi. Oo nie kolego, tak się bawić nie będziemy. 
- Czekaj, czyli ty myślisz, że straciłam równowagę tylko po to żeby znaleść się w twoich ramionach? - spytałam z uniesionymi brwiami, zaczynając być już porządnie wkurzona. 
- Ja tak nie myślę, ja to wiem. - powiedział, szczerząc zęby. W tym momencie straciłam nad sobą panowanie.
- Słuchaj - warknęłam - nie wiem o co ci chodzi, chyba masz zbyt bujną wyobraźnię, ale wiedz, że już wolałabym pocałować podłogę, niż zostać złapana przez takiego dupka.
- Uuu, spokojnie, nie denerwuj się, złość piękności szkodzi. - zaśmiał się. 
Miałam ochotę w coś uderzyć. Albo w kogoś. Ten facet swoją pewnością siebie działał mi na nerwy. Gdyby tylko nie był taki przystojny... Dobra Kat, weź się w garść. Popatrzyłam na niego z pogardą i chciałam go wyminąć, ale zastąpił mi droge.
- Nawet się nie przedstawisz swojemu wybawcy? - spytał unosząc jedną brew
- Nie. - warknęłam. Miałam już go dosyć, więc zaczęłam rozważać powrót do pokoju.
- Ja mam na imie Marc. - rzucił, a ja w końcu przypomniałam sobie skąd go znam. O cholera, jęknęłam w duchu. Przecież to Marc Márquez! Jak ja mogłam go nie poznać?  Chociaż przyznaje, w rzeczywistości wygląda o wiele lepiej niż na zdjęciach. Mój Boże, przecież ja wyzwałam go od dupków. Brawo Kat, o wywiadzie możesz już zapomnieć. Z drugiej strony miałam powód. Skoro jest taki zarozumiały i myśli, że dziewczyny w jego towarzystwie pragną tylko tego, żeby znaleść się w jego ramionach... Chociaż, tu akurat może i miał troche racji. Przyjrzałam się dokładnie jego rękom, takie umięśnione...  ciekawe jakby to było gdyby mnie nimi objął... O mój Boże, Kat, ogarnij się. Przecież to zarozumiały gnojek.
- Hmm, powiesz mi wreszcie jak masz na imię, czy będziesz tak stać i się na mnie gapić? - spytał, przerywając moje rozmyślania. Ups, poczułam, że się czerwienie. Jednak zanim zdążył to skomentować, drzwi mojego pokoju otworzyły się i wyjrzała zza nich rozczochrana głowa mojej współlokatorki.
- Kaat! Z kim rozmawiasz? - spytała niezbyt przytomnie, pewnie dopiero co wstała.
- Eee, poczekaj chwilę, zaraz przyjdę. - powiedziałam
- Okeej. - wymamrotała jeszcze, po czym zniknęła spowrotem za drzwiami.
- Bardzo mi przykro, ale jak sam widzisz muszę już iść. - zwróciłam się do Marca z przesłodzonym uśmiechem na ustach.
- Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy Kat. - odpowiedział tym samym tonem, przesadnie podkreślając moje imie. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Skąd ty... a no tak Gabi. - mruknęłam
- Swoją drogą... Kat?? Tak jak Kot? Kotek? - roześmiał się
- Wystarczy Kat. - powiedziałam, posyłając mu mordercze spojrzenie. Spojrzał na mnie i znowu zaniósł się śmiechem. Jeszcze troche a się posika. Nie no, sory facet, ale nie bedziesz się ze mnie naśmiewał. Odwróciłam się na pięcie.
- Chrzań się. - rzuciłam przez ramię i ruszyłam w stronę pokoju.
- Ee, Koteeek poczekaj! - krzyknął, ale na szczęście dopadłam już do drzwi. Szybko weszłam do środka. Niestety tam czekała na mnie całkowicie już rozbudzona Gabi. Wiedziałam, że nie odpuści, póki nie opowiem jej wszystkiego ze szczegółami.
- Kto to był?? - spytała zaciekawiona, po chwili zorientowała się, że jestem wkurzona. Zmrużyła oczy - Zdenerwował cię?  Mam mu przywalić?
Spojrzałam na nią i roześmiałam się, a cała moja złość wyparowała.
- Niee, spokojnie nie ma się czym przejmować. - zapewniłam
- W takim razie dlaczego jak weszłaś, wygladałaś na zdenerwowaną? - spytała
- Bo byłam. - rzuciłam krótko. Gabi rzuciła mi pytające spojrzenie i uniosła brwi. Westchnęłam.
- To przez tego faceta z którym rozmawiałam. Tak na marginesie to był Marc Márquez, ale...
- Czeeej, że co?! - przerwała mi Gabi - Rozmawiałaś z Márquezem?? TYM Márquezem?!
- No przecież mówię. - rzuciłam
- Bujasz!
- Serio, potknęłam się, a on mnie złapał. - powiedziałam i spojrzałam na Gabi, była zachwycona
- O moj Boże to takie romantyczne - pisnęła, a ja przewróciłam oczami.
- Uwierz, nie ma się czym ekscytować. - mruknęłam - Straszny z niego dupek... Stwierdził, że potknęłam się specjalnie, żeby znaleść się w jego ramionach.
- Serio? - przyjaciółka się roześmiała
- Tak.  Zarozumiały palant... Co nie zmienia faktu, że jest zabójczo przystojny. - westchnęłam.
- Czekaj, skoro już go poznałaś to może poprosisz o wywiad? - spytała podekscytowana
- Nie ma mowy, nie będę go o nic prosić. - odparłam
- Ee, no Kat - jęknęła Gabi - to dla nas wielka szansa.
- Przecież to nie tak, że ja go znam - powiedziałam - Po prostu chwile z nim gadałam. Pewnie nawet nie będzie mnie pamiętał.
- Hmm, o tobie nie da się zapomnieć - przyjaciółka znacząco poruszyła brwiami. Roześmiałam się.
- Taa, chciałabym. Chociaż, może faktycznie zapamięta to, że nazwałam go dupkiem.
Tym razem to Gabi wybuchnęła śmiechem.
- Czekaj, chcesz mi powiedzieć, że zwyzywałaś Marca Marqueza? - wykrztusiła przyjaciółka, zwijając się ze śmiechu.
- No co? Zasłużył. - broniłam się.
- No to teraz masz jak w banku to, że będzie cię pamiętał. - powiedziała Gabi i znowu zaniosła się śmiechem. Po chwili do niej dołączyłam.
- Dobra wystarczy. - rzuciłam ocierając łzy - Zostawmy Márqueza w spokoju i chodźmy się przejść.
- Okeej, tylko się przebiorę. - odparła Gabi.

Po dwudziestu minutach wyszłyśmy z hotelu i ruszyłyśmy na miasto. Dzisiejszy dzień mamy wolny, ale juto o 10 jesteśmy umówione na zwiedzanie toru wyścigowego, a później idziemy na konferencje prasowe zawodników.
Aktualnie siedzimy w małej kawiarence w pobliżu hotelu. Sporo chodziłyśmy po mieście i zatrzymałyśmy się tam, żeby odpocząć. Przewijało się tu dużo ludzi, ale w pewnym momencie Gabi lekko mnie szturchnęła i pokazała na dosyć wysokiego bruneta.
- Patrz, to jest Alex, brat Marca.- szepnęła.
- Serio? - spojrzałam na śmiejącego się i rozmawiającego z jakimś facetem chłopaka. Stał do mnie przodem, więc mogłam mu się przyjrzeć. Był dość podobny do brata, ale wyglądał na zdecydowanie sympatyczniejszego.
- Tak, a widzisz tego z którym rozmawia? To Alex Rins. - dodała Gabi. Skąd ona to wszystko wie? Hmm, chyba muszę jeszcze raz dokładnie obejrzeć zdjęcia zawodników... Wtem do kawiarni wszedł nie kto inny jak Marc we własnej osobie. Jęknęłam cicho i pokazałam go przyjaciółce. Ta zachichotała.
- Chodźmy stąd. - rzuciłam, obserwując go. Podszedł do brata i Rinsa i wdał się z nimi w rozmowę. Co chwila wybuchał śmiechem. W pewnym momencie chyba wyczuł, że mu się przyglądam, bo spojrzał na mnie. Momentalnie jego mina zmieniła się na dokładnie tą samą co wtedy na korytarzu. Kpiąco uniósł jedną brew. Szybko odwróciłam wzrok i spojrzałam na przyjaciółkę, która obserwowała mnie z rozbawieniem.
- Wygląda na to, że jednak cię pamięta. - powiedziała. Przewróciłam oczami i znowu na niego spojrzałam. Nadal mi się przyglądał. Popatrzyłam mu prosto w oczy, nie odwrócił wzroku. Poczułam, że robi mi się gorąco, ale nie przerwałam kontaktu aż do chwili, w której Gabi mnie szturchnęła.
- Możemy już iść. - rzuciła wstając. Ja też podniosłam się z krzesła i ruszyłam za nią w stronę wyjścia, ani razu nie patrząc już na Marca.

Po dziesięciu minutach byłyśmy spowrotem w hotelu. Po ciągłym łażeniu byłam padnięta, więc szybko się wykąpałam i poszłam spać.

                                 *
Następnego dnia wstałam o ósmej. O dziesiątej miałyśmy zwiedzać tor, więc zaczęłam się szykować. Wzięłam prysznic, ubrałam się w szorty, luźną koszulkę i trampki. Ciemne włosy zostawiłam rozpuszczone. Tak naszykowana wyszłam do pokoju, gdzie Gabi właśnie wstawała. Weszła do łazienki, a ja z braku lepszego zajęcia, zaczęłam przeglądać zdjęcia zawodników, żeby nie najeść się wstydu jak ich spotkam.
Po pół godziny, przyjaciółka wróciła naszykowana. Ubrała się w krótkie dżinsowe spodenki, koszulę na grubych ramiączkach i sandały, a swoje blond włosy związała w koka.
Wzięłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne i torebkę i wyszłyśmy z pokoju.
Poszłyśmy na śniadanie do tej samej małej kawiarenki co wczoraj.
Po śniadaniu udałyśmy się na tor. Dojechałyśmy tam chwilę przed czasem, ale i tak bez problemu nas wpuszczono. Miałyśmy dostęp do boksów, więc od razu się tam udałyśmy. Kręciło się tam sporo zawodników, którzy przyszli na zapoznanie z torem. Niektórzy jeździli takimi małymi, śmiesznymi skuterami, a jeszcze inni... biegali po torze, czyli ponad pięć kilometrów.
W większości boksów nie było nikogo, ale w pewnym momencie weszłyśmy do tego zajętego przez Suzuki - siedział tam Maverick Viñales wraz z jakimś facetem, pewnie ze swojego teamu. Po chwili nas zauważył. Z uśmiechem zerwał się z fotela i podszedł się przywitać. Byłyśmy zaskoczone.
- Witajcie, jestem Maverick. - zaczął, wyciągając dłoń, którą uścisnęłyśmy.
- Ja jestem Gabrysia, a to Kat. - odezwała się przyjaciółka po angielsku
- Jesteśmy dziennikarkami z Polski. - dodałam po hiszpańsku. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Mówisz po hiszpańsku? - spytał uradowany
- Tak. W połowie jestem hiszpanką. - wzruszyłam ramionami. Gabi chrząknęła znacząco. W tej samej chwili Mavericka zawołał jego towarzysz, który, jak nam wytłumaczył, jest szefem jego mechaników. Pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy dalej. W końcu, gdy już zwiedziłyśmy wszystkie boksy, udałyśmy się na spacer po torze.
Wzięłam ze sobą aparat, więc porobiłyśmy sporo zdjęć. Miałyśmy już wracać, gdy za plecami usłyszałam znajomy głos.
- A kogo my tu mamy?

                                *

No i jest dwójeczka. Mam nadzieję, że się podobało. I oczywiście zapraszam do komentowania. ;D

niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział I

I. 


- Jedziecie do Czech na wyścig MotoGP. - powiedział nasz szef. 
Przez chwilę siedziałam w osłupieniu, nie będąc w stanie się odezwać. Nigdy jeszcze nie otrzymałyśmy tak poważnego zlecenia. Jak dotąd nie wyjeżdżałyśmy w ramach pracy za granice. Moje rozmyślania przerwał dosyć dziwny dźwięk jaki wydała Gabi. Zabrzmiało to troche tak jakby się krztusiła.
- I co wy na to? - pan Bogusiak spojrzał na nas wyczekująco 
- Jesteśmy bardzo zaskoczone, ale oczywiście podejmiemy się zadania. - rzuciła szybko moja przyjaciółka. 
- To świetnie - odparł z uśmiechem szef - Wyjeżdżacie za tydzień.
Ustaliłyśmy jeszcze z panem Krzysztofem najważniejsze kwestie związane z wyjazdem i wyszłyśmy z gabinetu. 
- Aaaaa!  Taaak! - wydarła się Gabi, a co najmniej kilka osób spojrzało na nas jak na wariatki.
- Hmm, a może by tak troche ciszej? - roześmiałam się - Chociaż to fakt, dostałyśmy ogromną szansę.
- Noo właśnie - zgodziła się przyjaciółka - i dlatego musimy spiąć tyłki i pokazać na co nas stać - dorzuciła Gabi gdy zbliżałyśmy się do swoich stanowisk.
Wróciłam do pracy ale nie mogłam się skupić, bylam strasznie podniecona.
                                    *
Dni mijały bardzo szybko, nim się obejrzałam do podróży został dzień. W międzyczasie ustaliłyśmy, że zamiast lecieć samolotem pojedziemy samochodem. Zawsze unikam latania, nie wiem dlaczego ale bardzo nie lubię samolotów. To pewnie skutek tych wszystkich filmów katastroficznych, które obejrzałam.
Te kilka dni poświęciłam też na doskonalenie moich wiadomości o MotoGP, bo jak dotąd aż tak bardzo się tym nie interesowałam. Co by nie powiedzieć wyszperałam sporo przydatnych informacji. Dowiedziałam się też że zawodnicy nie są wysocy, z czego się bardzo cieszę, bo niestety jestem strasznie niska, a nie lubię gdy ktoś wyraźnie nade mną góruje.
Poczytałam też sobie troche o samych zawodnikach i przeglądałam wywiady których udzielali. Mam nadzieję, że uda nam się z kilkoma porozmawiać.
Aktualnie od dziesięciu minut siedzę z walizką na środku pokoju i usiłuje zdecydować co ze sobą zabrać. Mamy sierpień i na razie jest bardzo gorąco, ale kto wie czy nie będzie padać. W końcu jedziemy tam na sześć dni, więc pogoda może się zmienić. Spakowałam więc sporo ubrań letnich, ale też coś cieplejszego. Następnie wzięłam się za przetrząsanie calego mieszkania w poszukiwaniu jakichkolwiek przydatnych rzeczy, które mogłabym ze sobą zabrać. Do wieczora się z tym uwinęłam i pomogłam jeszcze Gabi. Postanowiłyśmy że wyjedziemy o czwartej nad ranem, żeby nie podróżować w najwiekszym upale.
                                         *
Ze snu wyrwał mnie mój budzik. Zaspana spojrzałam na zegarek: 3.05 - przydałoby się wstać. Zwlokłam się z łóżka, zapaliłam światło i poszłam do Gabi. Oczywiście spała w najlepsze.
- Wstaawaj śpiochu! - wdarłam się wskakując na łóżko
- Co? Gdzie? Jak? - wymamrotała nawet nie otwierając oczu
- Jeśli nie chcesz ugotować się podczas jazdy to lepiej rusz tyłek - zaśmiałam się
- Już wstaje - mruknęła i zaczęła się podnosić. Ja tymczasem poszłam do swojego pokoju i zaczęłam się szykować. Jako że rano jest chłodno, zdecydowałam, że założę leginsy i koszulkę z krótkim rękawem. Zrezygnowałam z makijażu i tak przygotowana poszłam zrobić coś do jedzenia.
- Kawy, błagam - jęknęła Gabi wchodząc do kuchni.
- Trzymaj - podałam jej kubek z napojem, sama trzymając lemoniadę. Nigdy nie przepadałam za kawą i pije ją bardzo rzadko.
- Zbliża się czwarta, przydałoby się już wyjechać - powiedziała przyjaciółka
- Ok, kto prowadzi? - spytałam,
- Ja mogę - odparła Gabi - ale będziemy się zmieniać
- Ookej - uśmiechnęłam się.
                                             *
Podróż minęła nam całkiem sprawnie. Około godziny jedenastej trzydzieści dojechałyśmy na miejsce.
- Umieram. - jęknęła Gabi - Mam nadzieję, że mają tu wygodne łóżka, bo zamierzam je odrazu przetestować.
- To ja zamawiam prysznic. - odparłam - Ale wiesz że najpierw będziemy musiały wtaszczyć nasze bagaże?
- Może znajdziemy jakiegoś dobrego człowieka, który nam pomoże. - powiedziała Gabi parkując pod bardzo ładnym hotelem.
- Mam nadzieję.
Wysiadłyśmy z samochodu, wyjełyśmy nasze walizki i udałyśmy się do hotelu.  Podeszłyśmy do recepcji.
- Witam, w czym mogę pomóc? - spytał nas całkiem przystojny blondyn
- Mamy tutaj rezerwacje na nazwiska Janik i Gonzáles - odpowiedziała Gabi
- Już sprawdzam. A tak oczywiście mają panie pokój numer 49 na drugim piętrze. - powiedział podając nam klucz - Życzę miłego pobytu - dodał
- Dziękujemy - odparłam z uśmiechem, po czym udałyśmy się w strone wind
- A bagaże to już same musimy nosić - oburzyła się Gabi
- Oj tam, przynajmniej na siłownię nie będziemy musiały chodzić - roześmiałam się wchodząc do windy. Dojechałyśmy na nasze piętro i ruszyłyśmy do drzwi z numerem 49. Wyjęłam klucz i je otworzyłam. Naszym oczom ukazał się bardzo ładny pokój. Stały tam dwa łóżka i bylo kilka szafek. Ściany były pomalowane na niebiesko, a na podłodze leżał biały puszysty dywan.
- Zamawiam łóżko pod oknem!  - wydarłam się i rzuciłam się w jego stronę,
- No niech ci będzie - zgodziła się Gabi siadając na drugim, stojącym przy ścianie. Zgodnie z zapowiedzią rozłożyła się na nim z wyraźnym zamiarem pójścia spać.
- Nigdy więcej nie zmuszaj mnie do tak wczesnego wstawania - wymamrotała jeszcze, po czym zamknęła oczy. Ja tymczasem wyjęłam z walizki jakieś ciuchy i ruszyłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Podobnie jak pokój była bardzo ładnie urządzona.
Rozebrałam się i weszłam pod strumień chłodnej wody. O taak, tego mi było trzeba. Po dobrych dwudziestu minutach wyszłam spod prysznica, wytarłam się i ubrałam. Jako że było bardzo gorąco, założyłam szorty i koszulkę bez rękawów. Związałam moje ciemne włosy w kucyk i wróciłam do pokoju. Gabi spała w najlepsze, więc postanowiłam, że nie będę jej budzić, a sama pójdę się przejść. Zabrałam torebkę i po cichu wyszłam na korytarz. Zamknęłam drzwi i ruszyłam w strone windy. Kątem oka dostrzegłam, że ktoś wychodzi z pokoju obok, chyba jakiś facet, ale nie przyjrzałam się dokładnie. Ten ktoś jednak szedł za mną. Chciałam się odwrócić i zobaczyć kto to, ale oczywiście się potknęłam i pewnie poznałabym z bliska podłogę, gdyby nie dwie silne ręce, które chwyciły mnie w talii i postawiły spowrotem na nogi. Zaczerwieniona odgarnęłam z twarzy grzywkę i spojrzałam na swojego wybawce. W tym momencie zapomniałam nawet jak się nazywam. Oto stał przedemną najprzystojniejszy mężczyzna jakiego kiedykolwiek widziałam. W dodatku wydawało mi się, że skąś go znam, jednak nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Nie był wysoki, tylko trochę wyższy niż ja. Miał ciemne, krótkie włosy i brązowe oczy. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego sylwetkę, a wiedziałam że musi być nieźle wysportowany. Nagle z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że nawet mu jeszcze nie podziękowałam. Już otwierałam usta żeby to naprawić, ale on uniósł jedną brew i powiedział z wyzywającym uśmieszkiem:
- Zrobiłaś to specjalnie...
                                     *
No i jest jedynka. ;) Już na wstępie uprzedzam, że w tym opowiadaniu Mareczek będzie baaardzo niegrzecznym chłopcem. Xd Jednym słowem będzie się działo. :D 
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Kolejny postaram się dodać jeszcze w tym tygodniu. Jeśli macie jakieś uwagi to proszę pisać. :) 
Komentujesz = Motywujesz 


niedziela, 7 lutego 2016

Prolog

                               *
Wokół mnie była ciemność. W oddali zauważyłam zbliżającą się postać. 
- Kim jesteś? - spytałam, nie odpowiedziała. Po sylwetce poznałam że to mężczyzna. Nagle, nie wiadomo skąd znalazł się tuż przy mnie. Widziałam tylko jego oczy lśniące w ciemności. Jakaś nieznana siła zmuszała mnie do patrzenia na niego, więc zatopiłam się w jego spojrzeniu. 
- Kim jesteś? - powtórzyłam pytanie, znowu nie dostałam odpowiedzi. Stałam więc dalej, zatracając się coraz bardziej w jego oczach. Nigdy jeszcze się tak nie czułam. To bylo tak jakbym znalazła odpowiedź na wszystkie pytania, jakbym znalazła brakujący kawałek układanki. Miał takie hipnozytujące spojrzenie. 
- Kat. - wyszeptał moje imię. 
Nie mogłam się poruszyć. 
- Kat. - powtórzył tym razem głośniej. Nadal stałam nieruchomo.
- Kat, do cholery wstawaj! Spóźnisz się! - wydarła się moja przyjaciółka. Gwałtownie usiadłam na łóżku. 
- Ja nie śpie. - wymamrotałam szukając wzrokiem zegarka. 7.10. 
- O Boże, zaspałam! - tym razem to ja się wydarłam. 
- Spokojnie masz jeszcze pół godziny. - rzuciła Gabi 
- Nie zdąże. - jęknęłam 
- Jak zaraz nie wstaniesz to na pewno.
- Czemu nie obudziłaś mnie wczesniej? - spytałam z wyrzutem wstając 
- A co ja budzik? - spytała 
- Zapomniałam nastawić. - powiedziałam skruszona 
- Dosyć często ci się to zdaża - zauważyła moja współlokatorka. 
- Oj taam. - wstałam i zaczęłam szukać ubrań 
- Mam nadzieję że skorzystałaś już z łazienki bo w ciągu najbliższych dwudziestu pięciu minut się tam nie dostaniesz - rzuciłam z uśmiechem i nie czekając na odpowiedź rzuciłam się w strone drzwi. 
- Zrobię coś do jedzenia. - uslyszałam jeszcze po czym zamknęłam się w łazience. W ekspresowym tempie wzięłam prysznic, uczesałam się, ubrałam i umalowałam. Pobiegłam jeszcze do pokoju po swoje rzeczy i udałam się do kuchni gdzie czekał na mnie talerz z kanapkami i kawa.
- Dzięki, kochna jesteś. - powiedziałam do Gabi i zabrałam się za jedzenie.
- Nie ma za co. - uśmiechnęła się i dorzuciła - mamy jeszcze piętnaście minut na dojechanie więc się pospiesz. 
- Już możemy iść - rzuciłam dopijając kawę. Wychodząc z domu zamknęłam drzwi na klucz i podążyłam za przyjaciółką do samochodu. 
- Ale duchota - rzuciłam otwierając wszystkie okna i nastawiając klimatyzacje.
- W końcu mamy sierpień - zaśmiała się Gabi - Trudno żeby było zimno. 
- Mogło by chociaż troche popadać - jęknęłam. 
- Ehh tobie nigdy nie dogodzisz - westchnęła - Jak pada to chcesz żeby było gorąco, a jak jest gorąco to chcesz żeby padało. 
- Kobieta zmienną jest. - rzuciłam po czym obie się roześmiałyśmy.
Po dziesięciu minutach byłyśmy na miejscu. Pracujemy jako dziennikarki sportowe u przyjaciela mojego taty. Praktycznie zawsze dostajemy wspólne zlecenia, a jako że jestem jedną z niewielu osób, które posługują się hiszpańskim równie dobrze jak polskim, bardzo czesto przeprowadzam wywiady z hiszpanami lub tłumaczę hiszpańskie teksty.
W dorych humorach udałyśmy się na swoje stanowisko. Wtedy podszedł do nas szef. 
- Wiajcie moje drogie - rzucił z uśmiechem - mogę prosić na słówko do mojego gabinetu?  
- Oczywiście - odpowiedziałyśmy wymieniając miedzy sobą zdezorientowane spojrzenia i ruszyłyśmy za panem Bogusiakiem.
 - Prosze usiądźcie - wskazał na krzesła stojące przy jego biurku a sam usiadł na swoim fotelu.
- Pewnie zastanawiacie się dlaczego was wezwałem. - zaczął gdy już usiadłyśmy - Otóż obserwowałem waszą pracę i jestem bardzo zadowolony - ciągnął z uśmiechem - postanowiłem więc dać wam szanse się wykazać, a jako że pan Marcin, który wcześniej dostał to zlecenie nie może się  tym zająć bo złamał sobię nogę, postanowiłem, że wy je otrzymacie... Tak więc lecicie do Czech na wyścig MotoGP.

                                *
Ufff... udało się, jest prolog. ;) Zawsze najgorzej jest zacząć więc ciesze się że mam już to za sobą. Postaram się dodawać co najmniej jeden rozdział w tygodniu i mam nadzieję że będzie się wam podobało. :D 

piątek, 5 lutego 2016

Bohaterowie

        



 Katarzyna Gonzáles, 21 lat

Glówna bohaterka. Pół Polka, pół Hiszpanka, mieszkająca w Polsce. Jest dziennikarką sportową, uwielbia robić zdjęcia. Świetnie posługuje się językiem polskim, hiszpańskim i angielskim. Znajomi mówią na nią Kat. Ma bardzo pozytywne podejście do życia.



Marc Márquez, 23 lata  

Główny bohater. Hiszpański motocyklista jeżdżący w serii MotoGP. Ma ogromne poczucie humoru, wiecznie uśmiechnięty. Nigdy się nie poddaje.



Gabriela Janik, 21 lat

Najlepsza przyjaciółka Kat. Mieszkają i pracują razem. Często dostają wspólne zlecenia. Bardzo pozytywnie zakręcona osoba. Jak nikt potrafi zrozumieć przyjaciółkę.



Maverick Viñales, 21 lat 

Hiszpański motocyklista jeżdżący w tej samej serii co Marc.



Melania Viñales, 20 lat


Bliska kuzynka Mavericka. 
Straciła rodziców w wypadku samochodowym. 


Alex Marquez, 20 lat

Młodszy brat Marca, jeżdżący w Moto2.


  Luis Salom, 24 lata

Hiszpański motocyklista, jeżdżący w w serii Moto2.

wtorek, 2 lutego 2016

Witajcie :*

Witam wszystkich ;D
Jest to mój pierwszy blog, więc może najpierw napiszę coś o sobie. ;)
Mam 16 lat i chodzę do 3 gimnazjum. Uwielbiam czytać książki i słuchać muzyki. Bardzo lubię wszelką aktywność fizyczną, począwszy od biegania, a skończywszy na grach zespołowych. ;)
Sportem interesuje się od dawna. Zaczeło się od obejrzenia meczu pilki nożnej, a później wciagało mnie coraz bardziej. Zaczęłam interesować się siatkówką, tenisem... aktualnie oglądam praktycznie każdy sport jaki tylko jest transmitowany. ;)
Jednak najbardziej wciągnęło mnie MotoGP. <3 Moim ulubionym zawodnikiem z tej serii, jak i sportowcem jest Marc Marquez i to właśnie on będzie bohaterem tego bloga. :D Bardzo mało jest o nim blogów, sama czytałam bodajże tylko dwa, wiec postanowilam to zmienić.
Zachęcam do czytania i komentowania i proszę o wyrozumiałość jako że jest to mój debiut. :)