środa, 22 czerwca 2016

Rozdział VIII

VIII.

No i wreszcie piątek - treningi czas zacząć.
Już od rana wraz z Gabi przebywałyśmy na torze i obserwowałyśmy zawodników, przejeżdżających kolejne okrążenia...
Muszę przyznać, że przez te dwa tygodnie przerwy trochę się stęskniłam za wyścigami...
W każdym razie treningi MotoGP zostały zdominowane przez Jorge Lorenzo, który tak na marginesie w przyszłym sezonie zmienia barwy z niebieskich na czerwone, a jego miejsce ma podobno zająć Viñales. Jednym słowem - będzie się działo...

Wracając do hotelu spotkałam po drodze młodszego z Marquezów. Biedak nie miał łatwego początku sezonu - zaledwie jeden ukończony wyścig... Nie dziwo, że chodził trochę przybity.
Porozmawiałam z nim chwilę i chcąc poprawić mu humor, zaprosiłam go wieczorem na wspólne oglądanie filmów. Podziałało. Wielki uśmiech zagościł na jego twarzy i zgodził się bez zastanowienia. Być może właśnie tego mu trzeba - nie myśleć chociaż przez trochę o wyścigach i tej całej presji ciążącej na nim. Szczególnie, że dobry z niego chłopak, na szczęście wogóle niepodobny z charakteru do starszego brata...
Umówiliśmy się, że będzie u mnie w pokoju o siódmej...

                                 *

- Gabi, wredna małpo, gdzie znowu leziesz? - spytałam przyjaciółkę, która szykowała się do wyjścia.
- Yy, Mave zaprosił mnie na spacer. - zarumieniła się lekko.
Heej, coś się tu chyba zaczyna między tą dwójką dziać...
Wymownie uniosłam brwi.
- Ej, to nie tak! My się tylko przyjaźnimy. - powiedziała z delikatnym uśmiechem.
- Yhym... przyznaj, że ci się podoba.
- Co? Gdzie? Że Mave? Niee. - poplątała się.
Posłałam jej spojrzenie typu 'i tak wiem lepiej', na co zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
- Muszę już iść, spóźnię się. - wymamrotała tylko. Pokręciłam głową i zaśmiałam się cicho. Czyli jednak! On się jej podoba! Ciekaaawe...
- Jakby coś to możesz go tutaj przyprowadzić, ja zaprosiłam Alexa na 'wieczór filmowy', więc byłoby doborowe towarzystwo. - wyszczerzyłam się.
- W sumie... to nie jest zły pomysł. - powiedziała powoli - Całkiem możliwe, że wbijemy. - uśmiechnęła się.
- Będziemy czekać.
- Dobra, to ja spadam. - Gabi zasalutowała, po czym opuściła pokój, a ja zostałam sama.
Spojrzałam na zegarek. 18.28. Ok. Zostało mi pół godziny...
Obczaiłam zasoby jedzenia i stwierdziłam, że jest go stanowczo zbyt mało. No cóż... czyli czekała mnie wycieczka do sklepu.
Po około dwudziestu minutach byłam z powrotem, z ogromną ilością słodyczy i innych przekąsek. No co? Raz na jakiś czas można sobie pozwolić na wyżerkę...
Kończyłam rozpakowywać torby, gdy rozległo się pukanie.
To pewnie Alex.
Ruszyłam w stronę drzwi, otworzyłam je z rozmachem i... stanęłam oko w oko z Marc'em Marquezem. Zamarłam. A co on tutaj robi?? Na jego widok, mimowolnie przypomniałam sobie wczorajszą sytuację... Na samą myśl zrobiłam się czerwona.
Nie, nie, koniec. Nie będę teraz o tym myśleć!
Ej, a tak wogóle to miał przecież przyjść Alex! A dobra, przyszedł. Po prostu stał za bratem i go nie zauważyłam... co jest dziwne, bo przecież jest od niego wyższy. Nieważne.
Tak więc gdy początkowy szok minął, zmarszczyłam brwi.
- Hmm, wydaję mi się, że zapraszałam tylko jednego Marqueza. - powiedziałam, rzucając starszemu z braci znaczące spojrzenie.
Zignorował to.
- Naprawdę? - spytał, unosząc jedną brew, po czym zwrócił się do Alexa z udawanym zmartwieniem - Słyszałeś co Kotek powiedział? Niestety musisz sobie iść...
No serio? Palnęłam się otwartą dłonią w czoło.
- Nie jego miałam na myśli...
- Wyganiasz mnie? - chwycił się za serce.
- Tak.
- To boli. - odparł ponuro, ale nie ruszył się z miejsca.
Posłałam Alexowi pytające spojrzenie.
- Wybacz, powiedziałem mu, że idę do ciebie, to się przyczepił i stwierdził, że też cię odwiedzi. - wyjaśnił.
Spojrzałam na Marca, który przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Jak go zaproszę to chyba nic się nie stanie?
Przewróciłam oczami.
- Dobra, wchodźcie...

                              *

To był zły pomysł. Zdecydowanie.
Nie dość, że dostał mi się najmniejszy skrawek kanapy, to jeszcze miejsce obok mnie zajął Marc. Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie fakt, że siedział stanowczo zbyt blisko mnie. Tak blisko, że co chwila ocierał się o moje ramię, przez co nie mogłam się skupić na filmie...
W dodatku zjadł mi cały popcorn.
- Hej, a sportowcy nie mają czasem ścisłej diety? - spytałam złośliwie gdy sięgał po kolejną paczkę słodyczy.
- Owszem. - wymamrotał z pełną buzią - Ale nie mogę pozwolić by to wszystko się zmarnowało. - wskazał na górę jedzenia, leżąca przed nami.
- Zgadzam się. - wtrącił Alex, zajadając się ciastkami - Kilka dodatkowych kilogramów nie zaszkodzi. - wyszczerzył się.
- No tobie to na pewno, chudzielcu... - mruknął Marc.
- Ej, wcale nie jestem aż taki chudy! Ważę tyle co ty. - obruszył się młodszy z braci.
- Bo jesteś wyższy, geniusz... Auua! - wydarł się Marc, po tym jak wbiłam mu łokieć w żebra. - Co to było? - syknął.
- Ktoś tu chciałby w spokoju obejrzeć film, a ty przeszkadzałeś... - warknęłam.
Spojrzał na mnie z byka.
- To nie mogłaś poprosić?
- Nie. Miałam pretekst, żeby móc cię pobić, na co mam ochotę już od dawna. - wzruszyłam ramionami.
Posłał mi puste spojrzenie, po czym zmarszczył brwi.
- A wiesz, że nie wolno mnie tak bezkarnie bić? - spytał, przysuwając się na niebezpiecznie bliską odległość...
- Zasłużyłeś!  - pisnęłam, odchylając się do tyłu.
- Ale to było bardzo nieuprzejme...
Moję męki przerwał na szczęście Alex, chrząkając znacząco.
-  Marc daj jej spokój. - przewrócił oczami.
- No właśnie. - poparłam go.
Co zadziwiające starszy z braci posłuchał i wrócił grzecznie na swoje miejsce. Wpierw jednak mruknął pod nosem coś o zemście. Chyba powinnam zacząć się bać...
Gdy tak rozważałam skalę zagrożenia, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że film się skończył, do pokoju wparowała czwórka intruzów z Gabi na czele.
Hej, przecież miała zaprosić tylko Mavericka. Tymczasem prócz niego w pomieszczeniu znajdowała się jeszcze jakaś brunetka i znajomo wyglądający chłopak...
- Kaat! - wydarła się Gab, gdy tylko mnie zauważyła - Byliśmy na tym spacerze, ale złapał nas deszcz, więc stwierdziłam, że skorzystam z twojego zaproszenia i wbijemy na te filmy. - wyszczerzyła się.
Deszcz? Że co? Jaki deszcz?
Nawet nie zauważyłam, że się rozpadało...
Tymczasem Marc i Alex podnieśli się z kanapy, żeby przywitać nowo przybyłych, więc ja też poszłam w ich ślady
Okazało się, że ten chłopak to Luis Salom. Ha! Wiedziałam, że skądś go znam.
Brunetka zaś przedstawiła się jako Mel. Dowiedziałam się też, że jest bardzo bliską kuzynką Mavericka.
Coś mi się wydaje, że Gabi tego nie wiedziała, bo gdy usłyszała tę nowinę, dosłownie odetchnęła i od razu zaczęła być milsza w stosunku do hiszpanki...
Także ten... i ona mówi, że jej się Viñales nie podoba? Tia...
Gdy powitania dobiegły końca, przyszedł czas na oglądanie filmów.
- Yy jest mały problem... Chyba wszyscy się na tej kanapie nie zmieszczą. - zauważyłam.
- No jak ty na niej usiądziesz to napewno. - zakpił Marc. Miło.
Posłałam mu mordercze spojrzenie, na co jeszcze bardziej się wyszczerzył. Miałam ogromną ochotę, żeby znowu go uderzyć. I tym razem nie w żebra...
- Ja nie potrzebuję kanapy, dywan też wygodny! - stwierdził Luis, kładąc się na podłodze.
Roześmiana Mel usiadła mu na plecach.
- Ja też nie potrzebuję kanapy. - wydarła się.
- Osz tyy... Nie jestem twym murzynem! - Salom zerwał się, zrzucając dziewczynę na ziemię, po czym zaczął ją łaskotać. - Przeproś!
- Nie ma... mowy. - wykrztusiła brunetka, pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu.
- Luis, zostaw Mel, bo się biedna zaraz posika. - parsknął Mave - I co ty masz do murzynów, hę?
Ale Salom nie zareagował, bo Mel udało się uwolnić i chłopak rzucił się w pogoń.
W czasie gdy ja zajmowałam się obserwowaniem tej dwójki, reszta ekipy pozajmowała miejsca na kanapie tak, że znowu dostał mi się najmniejszy skrawek i znowu obok Marca... Świetnie.
- Dobra, to co oglądamy? - spytał Alex.
- Horror! - krzyknął Luis, siadając na podłodze i sadzając obok siebie Mel.
- O nie, nie tylko nie horror. - zaprotestowałam szybko i zostałam poparta przez damską część widowni.
Po chwili każdy zaczął proponować co innego. Począwszy od komedii, a skończywszy na wspomnianym horrorze.
- Cicho tam! Ja decyduję, bo jestem najstarszy! - wydarł się Luis.
- A ja najmłodsza! - wyszczerzyła się Mel.
- A ja najbardziej utytułowany! - skontrował Marc, jak zwykle skromny...
- A ja i Kat jesteśmy właścicielkami tego pokoju! - obruszyła się Gabi.
- A ja mam pilot! A kto ma pilot ten ma władze. - zakończył spór Luis. - Czyli oglądamy horror!
Co najmniej połowa z nas wydała z siebie jęk protestu, ale Salom był nieubłagany.
Włączył film o jakimś dziwnym tytule, którego nawet nie zapamiętałam...
- Serio? Zombie? - jęknęła Gabi, gdy naszym oczom ukazała się pierwsza scena. - Przecież to nawet nie jest straszne. - dodała, a po kilku minutach dosłownie trzęsła się ze strachu.
Muszę przyznać, że mi też od czasu do czasu wyrwał się jakiś okrzyk, ale bardzo rzadko... No dobra, wcale nie rzadko. Często. Nawet bardzo często.
No ale co poradzę, że nienawidzę horrorów i totalnie się ich boję?
W pewnym momencie, zupełnie nieświadomie, ze strachu wbiłam paznokcie w ramię, siedzącego obok Marqueza. Ups.
Spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
- Ee, Kotek, schowaj pazurki. - zaśmiał się cicho,  ale przestał gdy tylko zobaczył moją przerażoną minę. - Hej, dobrze się czujesz?
Ta. Jakby go to obchodziło.
- Po prostu. Trochę. Nie. Lubię. Horrorów. - wycedziłam z zaciśniętymi zębami, po czym mimowolnie pisnęłam ze strachu i mocniej ścisnęłam jego rękę.
- Trochę? - spytał, usiłując poluzować mój uścisk.
- Mhmm... - tym razem wbiłam mu paznokcie tak mocno, że aż syknął.
- Ta ręka będzie mi jeszcze potrzebna... - warknął.
- Co? A, tak... Przepraszam. - powiedziałam skruszona, puszczając jego ramie, które od razu odsunął ode mnie na bezpieczną odległość, po czym zaczął oceniać stopień poszkodowania.
- Nigdy więcej nie oglądam z tobą horrorów. - mruknął, pocierając bolące miejsce...

                                     *

Cztery godziny i dwa filmy później wszyscy zaczęli przysypiać...
Najpierw padło na Mel, która zasnęła, leżąc na podłodze, z głową na brzuchu Luisa, po chwili hiszpan poszedł w jej ślady. Później przyszła kolej na wtulonych w siebie Gabi i Mave... Za to bracia Marquezowie prawie wogóle nie wyglądali na sennych.
Ja też próbowałam nie zasnąć, ale niestety nie udało mi się to i w pewnym momencie glowa sama mi opadła i także odpłynęłam...


                             *

I jest ósemka. ;D Pierwszy rozdział, w którym mamy wszystkich bohaterów razem... xd
Jako że już jutro zaczynam wakacje, kolejne części postaram się dodawać częściej, ale niczego nie obiecuję. ^^
No i zapraszam do komentowania. ;)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz